Sąd za tablice rejestracyjna z przodu
: 2016-02-20, 19:21
Witam,
Miałem tą nieprzyjemność spotkać drogówkę, więc do rzeczy:
Pan policjant poprosil o dokumenty które mu dałem, następnie padło pytanie o przednią tablice rejestracyjna zamontowana w aucie u samej góry szyby. Ja jak zwykle przytoczyłem policjantowi notkę "§ 2. Kształtu i wymiarów miejsca przewidzianego do umieszczenia przednich tablic rejestracyjnych nie określa się." ( 3 razy przytaczałem ten przepis i się udawało)
Tym razem policjant stwierdził, że jakieś moje rozporządzenia są nie ważne, więc zapytałem go o podstawę prawną na której chce mi zabrać dowód i wlepić mandat. Policjant stwierdził że jakby chciał znać wszystkie przepisy to by musiał jeździć z taką (pokazał ręką około 0,5m) kupą papierów, co było dla mnie kpiną. Zaproponował mi 200zł mandat i jak zamontuje tablice to wszystko okej. Niestety nie miałem kompletnie na czym zamontować tej tablicy więc zapytałem policjanta czy jak oddam sprawę do sądu to czy będę mógł kontynuować jazdę. Policjant stwierdził że tak, więc poprosiłem go o sporządzenie notki do sądu. (w miedzy czasie pytajac go jeszcze 2-3 razy o podstawę prawną). Następnie przyniósł mi papier z moimi danymi do potwierdzenia który podpisałem. Chwile pózniej przyniósł mi ku mojemu zaskoczeniu ubezpieczenie bez dowodu rejestracyjnego, zapytałem go o co chodzi on powiedział że nie zamontowałem tablicy nie mogę jechać dalej. Wtedy się zaczęło, mówie do niego per pan przeciez innaczej sie umawialismy pan powiedzial ze dostane dowod i bede mogl jechac dalej. On stwierdził że nic takiego nie mówił, a wręcz przeciwnie mówił że jak zamontuje to będę mógł jechać dalej i to dwukrotnie (masakra) Więc otwarcie powiedziałem mu czy mu nie wstyd kłamać tak człowiek w żywę oczy. On się cały zaczerwienił i brnął w swoją wersje. Więc mówie mu że jak zabierają mi dowód to ja chce ten mandat 200złotych, co dolało ognia do oliwy bo przecież on wypisał już kwity (50minuty na wypelnienie 3 papierków) i on tego mandatu mi nie da bo za późno. Ja powiedziałem że jak za późno skoro go przyjmuje. Wtedy przyleciał ze świstekim o zabranie mi dowodu, ja powiedziałem że chce mandat on stwierdził że odmawiam przyjęcia potwierdzenia zabrania dowodu (jak niedorzeczne to jest?). Zabrał świstek i uciekł do radiowozu ja wyskoczyłem za nim z telefonem i zacząłem nagrywać mówiąc do niego że chce dostać tą kartkę, on siadł do radiowozu i odjechał. w miedzy czasie oczywiscie podeslali partrol 500metrów dalej który widziałem a miał mnie złapać gdyby probował odjechać. Głupi nie jestem wiec wydzowniłem kumpla pojechalismy na komende gdzie zażądałem wydania świstka na zabranie dowodu po okazaniu filmu, dyzurny wydzwonił faceta i ten przywiózł mi kwit... Pozniej standar zamontowałem tablice pojechalem na przeglad i mam dowód do odebrania i sprawe w sądzie
Przepraszam, że tak długo ale krócej się nie da tego opisać a i tak nie ma tu wszsytkiego
Jak rozegrać sprawę w sądzie?
Miałem tą nieprzyjemność spotkać drogówkę, więc do rzeczy:
Pan policjant poprosil o dokumenty które mu dałem, następnie padło pytanie o przednią tablice rejestracyjna zamontowana w aucie u samej góry szyby. Ja jak zwykle przytoczyłem policjantowi notkę "§ 2. Kształtu i wymiarów miejsca przewidzianego do umieszczenia przednich tablic rejestracyjnych nie określa się." ( 3 razy przytaczałem ten przepis i się udawało)
Tym razem policjant stwierdził, że jakieś moje rozporządzenia są nie ważne, więc zapytałem go o podstawę prawną na której chce mi zabrać dowód i wlepić mandat. Policjant stwierdził że jakby chciał znać wszystkie przepisy to by musiał jeździć z taką (pokazał ręką około 0,5m) kupą papierów, co było dla mnie kpiną. Zaproponował mi 200zł mandat i jak zamontuje tablice to wszystko okej. Niestety nie miałem kompletnie na czym zamontować tej tablicy więc zapytałem policjanta czy jak oddam sprawę do sądu to czy będę mógł kontynuować jazdę. Policjant stwierdził że tak, więc poprosiłem go o sporządzenie notki do sądu. (w miedzy czasie pytajac go jeszcze 2-3 razy o podstawę prawną). Następnie przyniósł mi papier z moimi danymi do potwierdzenia który podpisałem. Chwile pózniej przyniósł mi ku mojemu zaskoczeniu ubezpieczenie bez dowodu rejestracyjnego, zapytałem go o co chodzi on powiedział że nie zamontowałem tablicy nie mogę jechać dalej. Wtedy się zaczęło, mówie do niego per pan przeciez innaczej sie umawialismy pan powiedzial ze dostane dowod i bede mogl jechac dalej. On stwierdził że nic takiego nie mówił, a wręcz przeciwnie mówił że jak zamontuje to będę mógł jechać dalej i to dwukrotnie (masakra) Więc otwarcie powiedziałem mu czy mu nie wstyd kłamać tak człowiek w żywę oczy. On się cały zaczerwienił i brnął w swoją wersje. Więc mówie mu że jak zabierają mi dowód to ja chce ten mandat 200złotych, co dolało ognia do oliwy bo przecież on wypisał już kwity (50minuty na wypelnienie 3 papierków) i on tego mandatu mi nie da bo za późno. Ja powiedziałem że jak za późno skoro go przyjmuje. Wtedy przyleciał ze świstekim o zabranie mi dowodu, ja powiedziałem że chce mandat on stwierdził że odmawiam przyjęcia potwierdzenia zabrania dowodu (jak niedorzeczne to jest?). Zabrał świstek i uciekł do radiowozu ja wyskoczyłem za nim z telefonem i zacząłem nagrywać mówiąc do niego że chce dostać tą kartkę, on siadł do radiowozu i odjechał. w miedzy czasie oczywiscie podeslali partrol 500metrów dalej który widziałem a miał mnie złapać gdyby probował odjechać. Głupi nie jestem wiec wydzowniłem kumpla pojechalismy na komende gdzie zażądałem wydania świstka na zabranie dowodu po okazaniu filmu, dyzurny wydzwonił faceta i ten przywiózł mi kwit... Pozniej standar zamontowałem tablice pojechalem na przeglad i mam dowód do odebrania i sprawe w sądzie
Przepraszam, że tak długo ale krócej się nie da tego opisać a i tak nie ma tu wszsytkiego
Jak rozegrać sprawę w sądzie?