Aktualizacja, auto nadal w proszku jak widać na zdjęciach, ale z rzeczy na plus, to doszedłem do ładu z czujnikami temperatury zewnętrznej i poziomu płynu chłodniczego, tyle się nakląłem przy tym i wkurzałem, a okazało się że kostki były źle popodpinane...oprócz tego, ogarnąłem klaksony, bo było ich 6 i żaden nie działał (tak...aż tyle, połapane do podłużnic jakimiś badziewnymi łącznikami, Włoscy magicy nie przestają mnie zaskakiwać), wymontowałem całe to ustrojstwo, kupiłem dwa sprawne i po rozplątaniu tony kabli, usunięci stu złączek i mostków, spiąłem na krótko żeby sprawdzić czy działają i sukces. Nie obyło się bez wpadki, przy skórowaniu kabla, wyrwałem go z wtyczki, więc trzeba się wybrać po nową. W lampach nowa przetwornica do ringów, bo w jednej lampie odmówiły posłuszeństwa, tylko nie miałem czasu sprawdzic czy teraz działa i czy rzeczywiścia była to tylko kwestia przetwornicy. Poza tym tył prawie skompletowany, przód w sumie też poza paroma pierdołami, więc po świętach zaczynam składanie.
Po dzisiejszym dalszym sianiu zniszczenia w mojej bawarce prezentuje się to jeszcze gorzej
Muszę jeszcze ogarnąć spryskiwacze xenonów, i tutaj pytanie czy ktoś wie jaka jest zasada ich działania, wyjąłem tą końcówkę samą z dyszami, co się wysuwa (a przynajmniej powinna) i próbowałem przedmuchać te dysze, ale tak jakby były zatkane, nie wiem czy to potrzebuje aż takiego ciśnienia, czy o co chodzi. I nie wiem jak to sterowane jest, co daje sygnał, że po włączeniu spryskiwaczy (i kiedy) ciśnienie jest na tyle duże, że wysuwają się te spryski od xenonów.